Saturday, April 30, 2016

Pierwszy tydzien

Niezle! Powiem wiecej - calkiem dobrze! Z jednej strony jestem z lekka zdesperowana aby osiagnac zdrowa wage  bowiem  te nadmiernie kilogramy ciagna mnie w dol (i fizycznie i psychicznie), z drugiej strony postanowilam ze ten caly proces nie bedzie obsesja utraty kilogramow, tylko ciekawa przygoda, wznoszeniem sie na kolejny poziom samorozwoju.

Ostatnio doszlam do wniosku ze utrzymywanie amerykanskiego rozmiaru 16 jest bardzo czasochlonne - jest to rozmiar graniczny pomiedzy ubraniami w normalnych sklepach a w sklepach dla "prawdziwych kobiet". (Tak to eufemizm amerykanski - w USA tak wiele kobiet jest otylych ze nie ma tutaj jakiejs specjalnej dyskryminacji ludzi z nadwaga, nie mowi sie puszyste kobiety, mowi sie PRAWDZIWE kobiety!). Niestety te prawdziwe kobiety czesto lapia rozne chorobska zwiazane z otyloscia mimo ze czesto te prawdziwe kobiety z nadmiernymi kilogramami sa i zadbane i bardzo atrakcyjne ( no moze nie te co waza ponad 150 kg bo te biedaki ledwo co chodza.)

 Ten moj rozmiar 16 ( czasem wejde w 14  ale nie oklamujmy sie , jest to zazwyczaj 16) jest czesto niedostepny w sklepach z ubraniami ktore mi sie podobaja, zarowno w tych normalnych jak i tych z rozmiarami plus ( kolejny eufemizm.) Wiec aby skompletowac garderobe musze sie naszukac, nachodzic - czesto jest to dosc irytujace  dla mnie bo lubie mode, lubie ladne ubrania, umie sie ladnie ubrac, lecz coz jesli tak malo rzeczy jest w tych moich rozmiarach. Jestem jednak zdeterminowana aby w czasie tej moje drogi do zdrowej wagi zyc w pelni, wygladac jak najlepiej tylko moge... po 50 nie ma juz czasu aby czekac na zycie po schudnieciu...Zreszta w sumie nie mam takiej potrzeby, ja mam dobre, pelne zycie...

No to przeglad tygodnia:


1. Wycieczka rowerowa. Pierwsza w tym roku - 10 mil (okolo 16 km) - poczatek sezonu!

2. Bialy Dom - tak wychodzilam z pracy  na spacer i w poludnie az sie zdziwialam ze ja naprawde mieszkam tuz pod Waszyngtonem i codziennie tam jestem. Przez lata byla niczym ten kret ktory nie ruszal sie zza swojego biurka.

3. Szpinak - zrobilam swietne danie: frittata ze szparagami, szpinakiem i kozim serem. Podobny przepis jest tutaj. W  moim przepisie zastapilam pomidory bardzo lekko poddyszonymi pokrojonymi szparagami. Frittata jest doskonalym , szybkim sniadaniem - ja lubie na zimno.

4. Moje calodniowe posilki ( wszystkie 3!) - zaplanowane ( mniej wiecej!) w czasie weekendu i zapakowane rano , Wszystkie trzy jem w pracy.

5. Basen. Zimno wciaz jak nie wiem tutaj, ale, ale, ale atleci zimna sie nie boja wiec wczesnym rankiem wybralam sie na moja pobliska YMCA i plywalam. Bede chciala plywac dwa razy w tygodniu. Dlaczego tylko dwa? Przyczyna jest nieco prozna - chlorowana woda bardzo szybko zmywa moja farbe a na siwizne nie jestem gotowa. Na farbowanie wlosow raz na dwa tygodnie tez nie.

6. Yoga - chcialabym aby poranna, krotka yoga  oraz medytacja stala sie moja rutyna. Widze olbrzymia roznice jesli tak wlasnie zaczne dzien w porownaniu z rozpoczeciem dnia z Facebookiem . Tutaj jest zdecydowany obszar do poprawy.

I tak, tak, tak  stanelam na wadze, ktora wciaz skacze jak szalona wiec postanowilam sie tym nie przejmowac jeszcze w tym pierwszym tygodniu, tylko realizowac  ( MOJ OSOBISTY!) program i zaczac wage monitorowac w przyszla sobote.

Czego nauczyl mnie ten pierwszy tydzien?

Po przyjsciu z pracy czuje wciaz mocny dyskomfort z powodu wyelimnowania gleboko zakorzenionego, bardzo zaprzyjaznionego i od lat mi wiernie sluzacego sposobu relaksowania sie po trudach codziennosci - jedzenia. Ten intersujacy, niezwykle kreatywny sposob spedzania wieczorow i radzenia sobie ze swoimi emocjami (jadam takze aby sie pocieszyc, jem gdy sie nudze, jem gdy celebruje - nawet specjalnie tego nie zauwazam ze jem) doprowadzil mnie do miejsca w ktorym jestem. Wiec troszke sie miotam bo mi teskno za moim przyjacielem wieczornym wiec - musze zastapic ten stary i bardzo wrosniety nawyk czyms nowym. Czytalam ostatnio ksiazke o nawykach - podobno nasz mozg potrzebuje co najmniej 60 dni do zmiany przyzwyczajenia. Narazie podparalam sie ogladaniem telewizji bo na nic wiecej nie mialam energii, ale musze cos lepszego na te wieczory wymyslec. Moze wroce do pisania wierszy?

 Jestem swiecie przekonana ze cukier w moim organizmie ( ten " przemyslowy" z ciast, cukierkow, czekolad i innych dobroci cywilizacji) dziala na mnie depresyjnie. Minal juz trzeci tydzien od odstawienia cukru i czuje sie o niebo lepiej. Czasem cos "slodkiego" za mna chodzi - wiec wczoraj zrobilam "szarlotke" inspirujac sie tym przepisem. Wystarczajco slodka i calkowicie zaspokoila ta potrzebe "czegos slodkiego.






No comments:

Post a Comment